Archiwum lipiec 2020, strona 4


lip 11 2020 09.07.2020
Komentarze (0)

Poranek minął tak jak zwykle. Z pracy wyszłam  koło 13, wracałam powoli do domu. Gdy przyszłam Mama z Kamilkiem wrócili już ze spaceru. Zjedliśmy obiad, potem bawiłam się z Kamilkiem, poszłam z nim na plac zabaw na pół godziny. Fajnie było tak sobie posiedzieć pod blokiem popatrzyć na niego jak biega i jaki jest radosny. Bartek przyszedł na 18.00, a rodzice wyszli z Kamilkiem odwieźć go do domu, a potem na cmentarz. Bartek zaczął coś mówić o terminie ślubu, powiedziałam że muszę z lekarzem porozmawiać o tym jak długo jeszcze będę brała leki. Jacyś tacy oboje byliśmy jakby zmęczeni, Bartek niewiele się odzywał, ale przegadaliśmy pomysł wyjazdu do Krynicy. Poszłam spać koło 22, przed snem słuchałam radia.

karin   
lip 11 2020 08.07.2020
Komentarze (0)

Wstałam o 7.00 choć było ciężko. Jestem rano śpiąca i trochę nieprzytomna, myślę, że częściowo to ma związek z lekami. Do pracy poszłam na 9.00. Tego dnia miałam do wykonania kilka telefonów do uczestników kolejnego szkolenia. Zaczęło się też drugie szkolenie, ani Wojtek, ani Daniel nie pokazali się w pracy, tylko byli na miejscu zajęć. Wyszłam koło 14.00. Poszłam po drodze do Małego Roibinsona po prezent dla Kamilka, kupiłam też jogurty bo zaczęłam je jeść tak mi smakują. Od kilku lat jestem na diecie bezmlecznej, bo mi szkodziła, ale teraz nie czułam żadnych niedyspozycji z tym związanych. Po obiedzie posprzątałam, a na 17 poszłam na terapię. Przebiegała tak jak zazwyczaj, pomaga mi wyzwoliś emocje i uświadomić sobie mój sposób myślenia o sobie samej i o świecie. Wracając wstąpiłam do sklepu, dokupiłam jogurtów. Wieczór spędziłam troszkę przed telewizorem troszkę przed laptopem.

karin   
lip 11 2020 07.07.2020
Komentarze (0)

Wstałam o 7.00. Na 8 pojechałam z rodzicami do kościoła na mszę intencyjną Babci i Dziadzia. Po niej tata odwiózł mnie do pracy. Tego dnia również nie miałam zbyt wielu zajęć, ale wyszłam koło 14.00. Udałam się do biblioteki oddać kilka książek, których nie przeczytałam, pożyczyłam kolejne o odchudzaniu, bo chciałam się nieco dokształcić z racji Bartka. W drodze powrotnej wstąpiłam do przychodni odebrać mamie wyniki badania, jaki miała do wykonania przed zabiegiem usunięcia zaćmy. Wracałam spacerkiem. Tego dnia był Kamilek, kiedy przyszłam zaczeliśmy się bawić, Tak nam zeszło do późnego popołudnia. Bartek przyszedł o 18.00. Rozmawiałam z nim o odchudzaniu pokazałam książki i mam nadzieję, że zmobilizowałam do tego by zaczął dietę pozbawioną jakichkolwiek słodyczy czy ciast. Bartek nie ma nadwagi on już jest otyły, ma I stopień, to już jest choroba. Powinien zadbać o to by spaść z wagą do poziomu nadwagi i taki stan utrzymać, przynajmniej. Ja się zobowiązałam do tego że będę wstawać o 7 i odstawię całkowicie herbatę od następnego dnia. Razem z czehgoś zrezygnujemy co nam sprawia radość, a co nie jest potrzebne naszym organizmom.

karin   
lip 11 2020 06.07.2020
Komentarze (0)

Wstałam o 7.00, trochę medytowałam i zrobiłam jedno ćwiczenie z jogi na łóżku. Po śniadaniu poszłam do pracy. Niewiele było do robienia, zaczęło się szkolenie więc Daniel był tylko z samego rana a potem pojechał na miejsce rozpoczęcia zajęć. Po pracy wróciłam do domu, wyszłam wcześniej niż zwykle. Po obiedzie posprzątałam. Popołudniu rozmawiałam z Bartkiem a potem poszłam na spacer bo było ładnie. Wieczorem obejrzałam wiadomości i trochę czytałam.

 

karin   
lip 06 2020 05.06.2020
Komentarze (0)

Wstałam po 9.00. Po śniadaniu posprzątałam, porozmawiałam z mamą. Koło 11.00 wybrałam się z tatą do kwiaciarni kupić bukiet kwiatów dla mamy Bartka. Gdy wróciliśmy zaczęłam przygotowywać się do wyjścia. Przygotowałam ubranie i spakowałam torebkę. Bartek przyjechał w południe. Pojechaliśmy na uroczysty obiad z okazji 35 rocznicy ślubu rodziców Bartka. Było całkiem miło, choć ja się niezbyt pewnie czuła, ciężko było mi nawiązywać rozmowę, czułam się jakaś przyglokowana. Bartek swoim zwyczajem nie odzywał się wogóle, ja troszkę rozmawiałam z babcią Bartka i z jego ciocią, bardzo rozmowną panią. Obiad był bez szału, był zamówiony z restauracji. W sumie dobry pomysł, bo było bardzo upalnie więc lepiej nie spędzać było zbyt wiele czasu w kuchni. Koło 16 Bartek mnie odwiózł do domu bo powiedziałam mu że mam drugą imprezę - urodziny Kamilka. Impreza faktycznie była ale ja na nią nie poszłam, bo już odmówiłam Danielowi. Wróciłam bo tak naprawdę nie chiałam siedzieć tyle z rodziną Bartka. Uznałam, że 3 godziny w zupełności wystarczą. Przesiedziałam w domu. Gdy przyszłam posprzątałam, pomyłam naczynia i zrobiłam sobie herbatę, usiadłam z książką i czytałam. Potem obejrzałam wiadomości, a po nich poświczyłam na orbitreku. Rodzice wrócili dość szybko bo byli już po 18.00. Posiedzieliśmy i pogadaliśmy sobie, każdy opowiadał o swoich wrażeniach z imprez. Wieczorem obejrzałam wiadomości, potem dalej rozmawialiśmy. Całkiem później zaczęłam czytać nową książkę Tao Kupusia Puchatka. Długo nie zasypiałam, słuchałam radia i rozmów o rozbudowie sieci komunkacyjnych w Polsce.

karin