Komentarze (0)
Wstałam o 8.30, czyli trochę wcześniej jak zwykle w niedzielę. Po śniadaniu zasiadłam do komputera. Oglądałam zaległe filmiki po angielsku, o minimaliźmie, uczyłam się hiszpańskiego. W południe razem z mamą obejrzałyśmy jak to zwykle mszę świętą, a niej zrobiłam sobie rachunek sumienia, bo wybieram się na spowiedź już od jakiegoś czasu...Zjedliśmy obiad, a ja posprzątałam. Koło 16 przyjechał Bartek i pojechaliśmy na piknik nad Jezioro Klimkowskie. Trochę zbłądziliśmy po drodze, ale na szczęście trafiliśmy na miejsce szczęśliwie. Trochę wiało i się zrobiło chłodno, ale i tak było fajnie. Wróciliśmy koło 20 jak już było ciemno, przesiedzieliśmy gadając. Zasnęłam szybko.