Archiwum sierpień 2020, strona 4


sie 11 2020 10.08.2020
Komentarze (0)

Spałam niestety do 7.50 choć obiecywałam sobie że będę wstawać wcześniej i choć obudziłam się jakoś koło 6.00. Do pracy spóźniłam się jakieś 15 minut z tego wszystkiego. Pierwszy raz odkąd znowu pracuję. Zazwyczaj jestem punktualnie, ciut wcześniej sporadycznie 9.05. Nie miałam żadnych zajęć w pracy. Ale przez cały czas rozmyślałam o ślubie i o tym co jest ważne, czytałam o wizytach u księdza jak mają przebiegać i jakie dokumenty trzeba dostarczać. Potem oglądałam strony dotyczące restauracji, fotografów, obrączek i zaproszeń, czyli wszystkiego tego co jest do kupienia, zrobienia. Na ten moment potrzebne nam są dwa dokumenty z USC i akt urodzenia, a także zaświadczenia po naukach przedmałżeńskich. Nawet nie wiem kiedy na zegarze wybiła 13.00 i po prostu zebrałam się do domu. Po drodze nie miałam żadnych załatwień. Szłam powoli w sączącym się upale i w maseczce. Popołudniu po obiedzie powiedziałam rodzicom o naszych planach z Bartkiem, rozmawialiśmy koło 2 godzin. Po rozmowie byłam trochę niespokojna, bo rodzice tak naprawdę to się bardziej zmartwili niż ucieszyli. Cały czas jest kwestia mojego leczenia w tle. Wieczorem wyszłam na krótki spacer, a po powrocie oddzwoniłam do Mateusza, bo dzwonił do mnie dzień wcześniej z życzeniami urodzinowymi. Potem czytałam książkę od niego o medytacji. Poszłam spać jak zwykle.

karin   
sie 11 2020 09.08.2020
Komentarze (0)

Wstałam o 9.00. Po śniadaniu oglądałam programy polityczne. Potem przygotowywałam się na wizytę u rodziców Bartka. Przyjechał po mnie koło południa. Okazało się, że sukienka, w której miałam iść rozpruła się w okolicy zamka, więc na szybko podjęłam decyzję by iść w innej. Bartek przy okazji zmierzył prezent ode mnie. Okazał się idealny. Na obiad dotarliśmy przed 13. Było całkiem miło choć byłam jak zwykle spięta. Po obiedzie tata Bartka z nami trochę rozmawiał, tzn Bartek niewiele się odzywał, głółwnie mówiłam ja i tata Bartka. Po rozmowie około 15 przyszli goście, był tort, zdjęcia. Wieczorem poszliśmy do pokoju Bartka. Zaczęliśmy rozmawiać o terminie ślubu i o naszej przyszłości. Bartek odwiózł mnie potem do domu, a ja dałam mu drugi nieoficjalny prezent czyli książkę pt. Sztuka kochania.

karin   
sie 09 2020 08.08.2020
Komentarze (0)

Wstałam o 9.30. Mama w tym czasie zdążyłam zrobić zakupy na rynku i wstawić ciasto do pieca. Po śniadanku zabrałam się za porządki, posprzątałam chomikowi, potem wzięłam się za mieszkanie, kurze , podłogi i łazienki.Szybko mi poszło, mimo tego że niezbyt dobrze się czułam. Dzień był bardzo upalny, miałam w planach wybrać się do sklepu żeby wywołać zdjęcia, ale z powodu upało zostałam w domu. Wyszłam tylko na chwilę koło południa nad rzekę. Gdy wróciłam już lepiej się czułam, zabrałam się za czytanie książki o minimaliźmie po angelsku, udało mi się ja skończyć. Potem biegałam na orbitreku aż do obiadu, a po nim jak zwykle posprzątałam. Gdy skończyłam stwierdziłam że wybiorę się jeszcze do sklepu kupić zieleninki, której ostatnio zabrakło mi do kanapek, niestety nie było jej a półki sklepowe były dość mocno przerzedzone. Kupiłam jedynie oczywiście jogurty, których nigdy nie dość. Popołudnie miałam wolne. Trochę poczytałam, napisałam na FB do koleżanki, rozmawiałam z Bartkiem telefonicznie, potem obejrzałam film z mamą na TV Romance, całkiem fajną komedię.

karin   
sie 09 2020 07.08.2020
Komentarze (0)

Wstałam o 7.30, po raz kolejny o pół godziny później niż zamierzałam. Muszę to zmienić od kolejnego tygodnia i wstawać o 7.00. Tak będzie lepiej. W pracy tego dnia miałam tylko wprowadzić ostatnie poprawki do projektu i przesłać go elektronicznie. Udało się to zrobić w około godzinę, a potem miałam wolne. Słuchałam sobie webinarium nt. social mediów i tego jak porzez nie promować NGO. Wyszłam z pracy o 13, pożegnałam się z koleżankami życząc im udanego weekendu. Tego popołudnia miałam zaplanowaną wizytę u psychiatry, dawno u niego nie byłam. Przed wizytą zdążyłam oczywiście pobiegać na orbitreku, biegam codziennie około 15, przed obiadem, potem zjedliśmy obiad a ja jak zwykle posprzątałam po nim, taki jest mój wkład w niego, bo gotują rodzice, a ja przynajmniej sprzątam. Bardzo lubię myś naczynia więc jest jest to dla mnie czysta przyjemność popołudniowa. U lekarza w poczekalni czekałam na wizytę około godziny. Dał mi do zrozumieniaże jesze blisko rok leczenia przede mną, zanim zdecyduje mi się odstawić lek. Wracałam spacerkieem delektując się tym że chodzę bez maseczki, bo od następnego dnia miały wejść obostrzenia covidowskie i obowiązek chodzenia w maseczce w przestrzeni publicznej. Poszłam do apteki i wykupiłam leki, potem wstąpiłam na cmentarz i zapaliłam lampkę na grobie kuzyna, którego rocznica śmierci druga wypadła kilka dni wcześniej. A następnie wstąpiłam do sklepu, po oczywiście jocurty, które napiętnie wcinam praktycznie codziennie. Wieczór mminął mi przed telewizorem, choć trochę tez poczytałam.

karin   
sie 09 2020 06.08.2020
Komentarze (0)

Początek dnia był podobny jak ostatnie. Do południa zadzwonił do mnie Daniel. Poprawił mój projekt i zaczęłam go wprowadzać do generatora. Poza tym zbierałam inne dokumenty potrzebne do złożenia wniosku, zeszło mi prawie cały dzień, ale w końcu udało się wygenerować potrzebne sprawozdania i dać do podpisu. Popołudniu gdy już posprzątałam po obiedzie, obejrzałam wiadomości, przyszedł Bartek. Wyszliśmy sobie na spacer, tym razem pogoda dopisała. Tego dnia było Święto Przemienienia Pańskiego w mojej parafii, ale nie wybraliśmy się na mszę, tylko wysłuchaliśmy jej przez internet. Wieczór minął nam spokojnie. Poszłam spać przed 22.00 byłam wyjątkowo senna.

 

karin