Najnowsze wpisy, strona 52


gru 29 2019 28.12.2019
Komentarze (0)

Wstałam podobnie jak w ostatnie dni. Chyba zacznę wstawać o 6.00 bo gdy budzę się na lek to czuję się wyspana, dopiero po nim senność się wzmaga. Wyszłam na spacer, tym razem trochę dłuższy. Spadł śnieg i podziwiałam zimowy krajobraz. Gdy wróciłam zjadłam śniadanie, zaczełam sie też zastanawiać jak spędzić dzień, bo z Bartkiem byłam umówiona dopiero na 17strą. Posprzatałam akwarium chomika i miałam wolne, sprzątanie odbyło się dzień wcześniej, nie miałam zaplanowanych żadnych wyjść, załatwień. Usiadłam do komputera, miałam zamiar poczytać coś. Przez przypadek szukając czegoś natknęłam się na książkę Sztuka prostoty, którą czytałam juz kiedys i bardzo mi się podobała. Postanowiłam ją zaczać czytać, jednak w trakcie czytania wpadłam na pomysł napisania artykułu na bloga Willa Ludka - zaległego. No więc poczytałam kilka artykułów na temat terapii pisaniem i skleciłam z ninich artykuł. Dodałam też wpis do codziennika, dopiero po tym zaczęłam ponownie czytać książkę. Po obiedzie nadal czytałam. Zrobiłam też świczenia gimnastyczne. Oststnie 2 tygodnie ograniczyłam ćwiczenia z uwagi na kolano, ale okazało się, że teraz mogę je spokojnie wykonywać poza jedynie jednym. Bartek przyszedł na 17. Spędziliśmy miły wieczór, w połowie na siedząco, a w połowie na leżąco. Zriobiłam mu szybki masaż pleców, a on mi. Było niezwykle przyjemnie. Położyłam się ok 22.30.

Obraz Rudy and Peter Skitterians z Pixabay

karin   
gru 28 2019 27.12.2019
Komentarze (0)

Wstałam o 9.00, konsekwentnie choć zupełnie nie tak jak bym chciała. Wyszłam na spacer, zjadłam śniadanie. Potem wybrałam się do galerii wymienić koszulki - prezent taty na większy rozmiar, oraz pasek na inny, bo okazał się za duży. Wszystko załatwiłam bez problemu i wróciłam dość szybko do domu. Po powrocie zaczęłam przeglądać dokumenty związane z rentą, przygotowałam to co udało mi się znależć, następnie wyszłam na ksero skserować niektóre formularze. Po drodze wstąpiłam do biedronki i kupiłam moje ulubione mleko do herbaty, owoce, chusteczki higieniczne o które prosiła mnie mama. Gdy wróciłam dokończyłam układanie dokumentów, posprzatałam, zjadłam małe co nieco czyli rybkę. Później włączyłam komputer dodałam wpis na bloga, posprawdzałam FB, poodpisywałam na wiadomości. O 16 niespodziewanie zadzwonił Bartek, rozmawialiśmy aż do obiadu pół godziny później. Gdy zjadłam siadłam ponownie do komputera i czytałam różne artykuły nt renty, w przerwie rozmawiałam z Olą przez telefon. Po 19 wyłączyłam komputer i wzięłam się za czytanie choć nie szło mi za dobrze, ciągle się czymś rozpraszałam. Po 20 zadzwonił znowy Bartek, chwilkę rozmawialiśmy, potem znów próbowałam czytac tym razem gazetkę angorkę i tak mnie wciągneła na całą następną godzinę. Zasnęłam przed 23.00.

Obraz ErikaWittlieb z Pixabay

karin   
gru 27 2019 26.12.2019
Komentarze (0)

Wstałam koło 9.00. Nie udało się po raz kolejny wstać wcześniej. Zjadłam z rodzicami pyszne śniadanie świąteczne. W międzyczasie okazało się, że goście jacy mieli się zjawić na obiad nie pojawią się w całym składzie. Ola została z mamą w domu bo bardzo kaszlała. Daniel przywiózł Kamilka o 11, a potem sam przyjechał koło 14. Dopiero wtedy zjedliśmy wspólny obiad i rozmawialiśmy o różnych rzeczach. Po ich wyjściu posprzataliśmy wspólnie, ale ja się wzięłam za mycie... Potem mieliśmy czas wolny, troszkę czytałam, dodałam wpis na bloga, porozmawiałam z Olą chwilkę przez telefon. Na 19-stą tata odwiózł mnie i mamę do kościoła - bazyliki. Po mszy wróciłyśmy spacerkiem do domu. Bartek zadzwonił tuż po naszym przyjściu, przegadaliśmy z pół godziny. Potem zjadłam małą kolacyjkę. Poszłam spać o 22.00

Obraz _Alicja_ z Pixabay

karin   
gru 26 2019 25.12.2019
Komentarze (0)

Wstałam ok. 9.00. Zjedliśmy śniadanie, które przeciągnęło się aż do po 11. Rozmawialiśmy i wspominaliśmy dawne czasy. Na 12.30 wybraliśmy się wszyscy razem do kościoła. Msza była bardzo uroczysta, podziwialiśmy szopkę, kazanie było ciekawe. Gdy wróciliśmy zjedliśmy zupę, byliśmy tak pojedzeni, że nikt już nie miał ochoty na nic do jedzenia. W międzyczasie rozmawiałam z Bartkiem, zaprosiłam go na naszą tradycyjną rybkę. Pomimo tego, że umawialiśmy się, że się zobaczymy dopiero po świętach zgodził się przyjść. Niezbyt dobrze się czułam przez cały dzień. Po głowie kołatały mi się złe myśli, rano odczuwałam bardzo silny lęk, nie wiem skąd się wziął, być może z powodu zmniejszenia dawki leku? - bo wróciłam do poprzedniej. Albo przez okres, który dostałam dokładnie w Wigilię. Popołudniu czytałam książkę "Oddech" Jaruzelskiej. Próbowałam z jej pomocą odgonić smutne myśli, częściowo mi się to udało. Bartek przyszedł przed 18stą. Zjedliśmy pyszną rybkę, chwilę porozmawialiśmy, ogólnie o świętach, zwyczajach, kolędach itp. Potem poszliśmy do mojego pokoju, siedzieliśmy i rozmawialiśmy, ale najwięcej to przytulaliśmy się. Rozmowa troszkę nam zeszła na sprawy choroby mojej, Bartek po raz kolejny powiedział, że nie ma to dla niego znaczenia, że jestem chora... Podobno też czytał o tym zabyrzeniu... Poszłam spać przed 23 ze spokojem w sercu i duszy.

Obraz Gerhard Gellinger z Pixabay

karin   
gru 25 2019 24.12.2019
Komentarze (0)

Wstałam o 8.00. Wyszłam na krótki spacer, zjadłam śniadanie. Cały dzień dziwnie się czułam, byłam bardzo senna i nie miałam ochoty na rozmawianie z nikim, w głowie miałam smutne myśli. Pomagałam mamie w kuchni, choć większość rzczy robiła sama - zapy, pierogi. Nie pozwoliła nam się tykać innych czynności poza sprzataniem, myciem naczyć, donoszeniem naczyń czy zastawianiem stołu. Wigilia przyszła niespodziewanie szybko, a mineła jeszcze szybciej w lekkim zamieszaniu wywołanym przez dzieci i prezenty. Ale i tak było miło. Tylko ten humor miałam niezbyt ciekawy, zbyt dużo wewnętrznych rozterek się uruchomiło. Kontakt z innymi był bardzo ograniczony. Wydaje mi się, że spowodowane to było działaniem leku, który przez ostatnie kilka dni wzięłam w zwiększonej dawce. To on mnie uciesza, spowalnia i ogłupia, obniżając poziom dopaminy.Wieczorem pomogłam rodzicom posprzątać - zmywałam po jedzeniu. Wszyscy byliśmy bardzo zmęczeni, szczególnie było to widoczne po rodzicach. Położyłam się po 22, nawet nie pomyślałam o "północce".

Obraz Bruno Glätsch z Pixabay

karin