Najnowsze wpisy, strona 60


lis 19 2019 18 listopad 2019
Komentarze (0)

Wstałam po 7.00. Wyjątkowo wcześniej niż w ostatnim miesiącu. Powodem tego była zaplanowana 6 tygodni wcześniej wizyta u okulisty. Zjadłam śniadanie - kanapki. Na wizytę do lekarza wybrałam się autobusem. Bałam się trochę tej wizyty, bo miałam mieć na niej wykonywane badania w kierunku jaskry. Ośrodek do którego trafiłam - Chirurgii Oka, okazał się bardzo dobry. Wizyta trwała około godziny wraz z badaniami, otrzymałam wypisy, zapłaciłam jedynie 150 zł. Jaskra została wykluczona a mnie kamień spadł z serca. Wracałam niespiesznie pieszo. Po powrocie do domu opowiedziałam tacie o wizycie, zjadłam kanapki, a następnie zaczęłam sprawdzać oferty pracy. Miałam tez do wykonania jeden telefon w sprawie stażu w kwiaciarni. Niestety okazało się, że potrzebują kogoś do 30 roku życia, więc szansa przepadła. Przed 14.00 tata przywiózł Olę - moją chrześnicę ze szkoły. Zazwyczaj odrabiamy zadania a potem się bawimy w coś, ale tym razem Ola nie miała nic zadane więc po prostu trochę poplotkowałyśmy. O 15 mama z Olą wybrały się po Kamila do przedszkola, a ja wyszłam z nimi, bo miałam termin rehabilitacji - kriokomorę. Po przyjściu do przychodni okazało się, że jest mnóstwo ludzi. Czekałam w kolejce godzinę na wizytę u lekarza kierującego, czekając w kolejce przysłuchiwałam się rozmowom, bardzo ciekawym zresztą. Bałam się zabiegu bo mam lekką klaustrofobię, ale jakoś wytrzymałam zabieg 1,5 minuty, po nim ćwiczyłam na sali pozabiegowej. Pobiegałam między innymi na bieżni, przypominając sobie moje bieganie z wakacji, przetrwane niestety, ale bardzo dobrze wspominane. Brakuje mi biegów, spacery to nie to samo, choć tez są przyjemne. Po powrocie zjadłam obiad, porozmawiałam z mamą, zrelacjonowałam przebieg zabiegu. Zadzwonił też Bartek, bo miał akurat przerwę w pracy. Wieczorem siadłam przy komputerze i sprawdzałam oferty pracy, wysłałam jedną do sklepu w pobliskiej galerii, liczę na jakąś odpowiedź, bardzo mi zależy aby coś zacząć, bo stan bez pracy trwa już blisko rok. Potem weszłam na chwile na FB, ale okazało się, że zagadnął do mnie kolega (nagrał filmik na YT i chciał bym go obejrzała), a nawet Chrześniak Julek (chciałby się spotkać ze mną), nawet odezwał się Bartek bo akurat miał wolne w pracy (znowu!) więc przeklikałam z nimi do 22.00. Połozyłam się spać o 22.30.

W ciągu dnia byłam trochę senna, odczuwałam lęki, które próbowałam uśmierzyć tabletką wapń i magnez, popołudniu okazało się, że mam niskie ciśnienie 90/60, nastrój średni.

 

Obraz PublicDomainPictures z Pixabay

karin   
lip 29 2019 Co.dziennik - piszcie a znajdziecie?
Komentarze (0)

Kilka miesięcy temu moje życie straciło sens. Wykryto u mnie pewną przewlekłą chorobę. Postanowiłam więc pisać, ale nie o niej tylko o moim życiu. Bo zauważyłam, że gdy to robię zdaję sobie sprawę, że każdy mój dzień jest cudem. Każdego dnia dzieje się więcej niż mi się wydaje, że się dzieje. Na codzień nie zauważamy wszystkiego, a wiele nam umyka. Są to czasem drobiazgi, ale bardzo ważne z punktu widzenia jednostki.

 

Będzie to zatem blog o codzienności, mojej i o odnajdywaniu sensu. Po prostu.

 

Inspiracją dla niego były książki Reginy Brett oraz pojęcie ostatnio dość modne mindfulness, określające sposób bycia, które jest bardzo wypełnione sensem, sensem, który nadaje się każdej czynności, sensem, którego się uczymy każdego dnia, tak jak i siebie.

 

Blog ten będzie dla mnie też pewnego rodzaju szkołą, szkołą wyrażania siebie, myśli, a nawet treningiem samego pisania, które może być sztuką, a może i inspiracją dla mnie samej lub innych.

 

Co.dziennik będzie wyzwaniem, a może i pochwałą dla mojej codzienności.

 

Piszcie, a znajdziecie.

 

Obraz rawpixel z Pixabay

karin