Dzisiejszego dnia mama przesadzała kwiaty na balkonie. Moim też się trafiło trochę ziemi. Uwielbiam kwiatty. Mam ich zaledwie kilka , ale to ze względu na brak miejsca do ich trzymania. Stanowią dla mnie idealną dekorację wnętrza. Nie wyobrażam sobie mieszkania, domu, bez kwiatów. Ja tymczasem robiłam to co od kilku dni, czyli przeglądałam internet, poczty, FB, dodawałam wpisy na blogi. Tym razem na 3: dodałam wpis na Willę Ludka, dość skrótowy opatrzony tak naprawdę tylko filmem o autofagii, na Willę Refleksyjnego Spacerowicza o mości i skojarzeniu z nim związanym i na Co.dziennik o tym jak mi minął kolejny dzień. Tym samym postanowiłam trochę odświeżyć moje zainteresowania czyli refleksologię, rozwój osobisty i medycynę niekonwencjonalną. Około południa poszłam jak zwykle na spacer wzdłuż rzeki. Było bardzo ciepło i przyjemnie. Już nie trzeba chodzić w czapce, ani nawet w kurtce, choć ja akurat jej nie ściągałam. Popołudnie dość leniwe i nudne spędziłam robiąc to samo co do południa plus dodatkowo za czytałam książkę, umyłam włosy, zjadłam obiad, biegałam na orbitreku, rozmawiałam z Bartkiem ok. pół godziny.Popołudniu od godziny 16 nic już nie jadłam. Trzymam się tego osobliwego procesu jakim jest autofagia, jestem ciekawa co z niego wyjdzie. Ogólnie jestem zaskoczona tym, że praktycznie wcale nie czuję głodu, ani nie ciągnie mnie do jedzenia przekąsek słodyczowych. Dopiero w okolicy godziny 21 zaczyna mnie trochę ssać, ale wtedy piję wodę - 2 szklanki i mi przechodzi. Za to w ciągu dnia jem prawie cały czas. Coś co chwilę podjadam lub piję, bo picie bardzo też pomaga w gaszeniu głodu. Prawdą jest też to co pisało w książce, czyli mam ochotę głównie na zdrowe rzeczy do jedzenia a nie zapychacze słodyczowe. Ciekawe jak długo wytrzymam.
Żywopłot u sąsiadów, który mijam prawie codziennie.
Zaczyna się zielenić. Czyż to nie piękne?