Archiwum styczeń 2020, strona 5


sty 06 2020 05.01.2020
Komentarze (0)

Wstałam o 7.30. Początek dnia był taki jak przez ostatnie dni. Dodałam wpis na bloga Willa Refleksyjnego Spacerowicza, Potem przeglądałam wiadomości dotyczące miasta Nowy Sącz na dwóch stronach internetowych. Czytałam też "Sztukę prostoty" i "Podróż ludzi Księgi". Na 12.30 poszłam z mamą do kościoła. Po powrocie zjedliśmy obiad. Popołudnie spędziłam również na czytaniu. Koło 16 posiedziałam z mamą oglądałyśmy jakiś film o prezydencie. Na 17 przyszedł Bartek. Spędziliśmy spokojny wieczór, wspominaliśmy dzień naszego spotkania i początki chodzenia bo następnego dnia miała być I rocznica naszego chodzenia, umówiliśmy się też na wieczór. Myślałam trochę o początku pracy który zbliża się już wielkimi krokami i o tym czy mój stan zdrowia pozwoli mi wykonywać codzienne obowiązki. Mam nadzieję że tak, a praca sama w sobie okaże się jakimś przełomem w zdrowieniu. Wiem też że zmieni się tryb mojego życia i obawiam się tego czy wytrzymam i jak będę funkcjonować. Chciałabym nadal kontynuować prowadzenie blogów i spacery, zmienią się jedynie godziny kiedy będę mogła je realizować. Zmieni się też na pewno kontakt z Bartkiem, nie będzie już taki częsty, nie wiem jak będzie z naszymi popołudniowymi spotkaniami, pewnie będą krótsze, zostaną weekendy. Trochę zmian, ale koniecznych i ważnych. Nie jestem już tą samą osobą jaką byłam, leki zmieniają mój sposób myślenia i funkcjonowania psychoicznego. Ale życie toczy się dalej i ja też istnieję i muszę walczyć o to by było to jak najlepsze istnienie, na jakie mogę sobie pozwolić w obecnej sytuacji. Położyłam się po 22, zasnęłam szybko.

Obraz congerdesign z Pixabay

karin   
sty 05 2020 04.01.2020
Komentarze (0)

Wstałam o 7.30, wyszłam na dłuższy spacer, zjadłam śniadanie, poćwiczyłam na orbitreku, dodałam wpis na bloga. O 9.30 wyszłam z mamą do galerii, żeby kupić sobie coś ciepłego. Po drodze wstąpiłam do banku wnieść opłatę za telefon. Niestety odwiedziny galerii nie przyniosły rezultatu, nic nie mogłam znaleźć odpowiedniego dla siebie. Po powrocie zjadłam i udałam się do szperaczka, czyli ciucholandu oddalonego o ok. 20 minut od domu. Udało mi się wyszukać 4 sweterki, 3 cieńsze a jeden grubszy oraz spotnie w idealnym rozmiarze. Zapłaciłam za wszystko 50 zł - mniej niż za jedną nową rzecz z galerii! Gdy wróciłam posprzatałam trochę w kuchni, bo mama robiła ciasto, a potem zrobiłam sobie jajecznicę na obiad, bo akurat nic nie planowałyśmy na ten dzień. Potem czytałam i trochę pisałam, miałam jakieś złe myśli w głowie, a pisanie przyniosło mi ulgę. Na 17 przyszedł Bartek. Rozmawialiśmy trochę o weselach i o tym że nie ma obowiązku ich robić, że czasem lepiej odłożyć pieniądze na coś innego np mieszkanie. Osobiście jakoś nie ma we mnie potrzeby wesela, uważam,że lepiej zainwestować jak się ma oczywiście, pieniądze w mieszkanie, choćby małe, a nie wydawać na 2 dniową imprezę, o której się i tak zapomina po latach. Takie jest moje zdanie i już. Poszłam spać koło 23.00.

Obraz Pexels z Pixabay

karin   
sty 04 2020 03.01.2020
Komentarze (0)

Wstałam o 7.30! Udało się. Było ciężko ale warto wstawać wcześniej. Byłam przez cały dzień o 1,5 godziny ze wszystkim wcześniej. Wyszłam na dłuższy spacer, zjadłam owsiankę, poćwiczyłam na orbitreku 10 minut, dosałam wpis na bloga. O 9.30 wyszłam do miasta do biblioteki , odniosłam niepotrzebne książki i odebrałam jedną z zamówienia o której dostałam powiadomienie mailowo. Odwiedziłam też bank i wybrałam pieniądze na najbliższy miesiąc - 500 zł, powinno wystarczyć. W styczniu nie mam zbyt wielu wydatków poza oczywiście wizytą u lekarza i zakupem leków. Pozostałe nie są aż tak wysokie. Po powrocie zjadłam, odpoczęłam, poczytałam nową książkę, porozmawiałam z tatą. Koło 13 wyszłam do Oli i Kamila, bo Asia miała badania. Poszłam razem z mamą. Zeszło nam około 3 godziny na zabawach i wspólnym spędzaniu czasu. Gdy wróciłyśmy tata akurat szykował obiad, więc zjadłam. Potem miałam czas wolny. Postanowiłam zamieścić wpis na bloga Willa Stópka o ostatnim meridianie. Przez cały rok co miesiąc zamieszczałam informację o jednym z nich, ten wpis był ostatnim. Teraz zacznę nową serię artykułów tematycznie związanych ze stopami. Chociaż moje zainteresowania wyraźnie słabną, podtrzymuję je ale wydaje mi się że trochę na siłę. Zobaczymy jak będzie. Potem czytałam nową książkę nt. dopaminy, ale jest bardzo naukowa więc czytam wolno. Zrobiłam tez ćwiczenia. Potem znów czytałam tylko już inną książkę. Po 19 zadzwoniła Ola, a koło 21 Bartek. Poszłam spać dość wcześnie, bo o 21.30, planowałam następnego dnia również wstać koło 7.00.

Obraz Free-Photos z Pixabay

karin   
sty 03 2020 02.01.2020
Komentarze (0)

Wstałam po 9.00, wyszłam na spacer, zjadłam śniadanie. Rozmawiałam trochę z tatą, złożyłam mu też życzenia urodzinowe. Potem usiadłam przed komputerem, dodałam wpis na bloga, sprawdziłam FB. Przed południem wyszłam do MOPSu po odbiór decyzji w sprawie zasiłku pielęgnacyjnego. Został mi przyznany na 10 lat w wysokości 215 zł co miesiąc. To moje pierwsze stałe pieniądze. Po powrocie zadzwoniłam na uczelnię w Krakowie i dopytałam się o zaświadczenia do ZUS. Pani udzieliła mi szczegółowej informacji, nawet nie muszę jechać do Krakowa, prześlą mi takie zaświadczenie listownie za około 2 tygodnie. Wydrukowałam prośbę, a po obiedzie zaniosłam list na pocztę. Przy okazji wstąpiłam do dwóch sklepów, szukałam jakichś ładnych sweterków, ale znalazłam tylko jeden w cenie 60 zł, więc tylko go obejrzałam, nawet nie mierzyłam. Ale zastanawiam się czy nie kupić go w ramach prezentu od Daniela bo akurat tyle mi zostało pieniędzy. Po powrocie zrobiłam sobie herbatkę i usiadłam do czytania książki Sztuka prostoty. Wieczorem dzwoniła Ola, a po 20 odezwałam się do Bartka, okazało się, że jest w trakcie ćwiczeń i wypróbowywania nowego sprzętu do ćwiczeń. Rozmawialiśmy tylko chwilę. Poczytałam też książkę Olgi Tokarczuk. Poszłam spać o 21.30, bo miałam zamiar wstać wcześniej następnego dnia.

Obraz Free-Photos z Pixabay

karin   
sty 02 2020 01.01.2020
Komentarze (0)

Wstałam o 10.00, zjadłam śniadanie i poszłam do kościoła na 11.15. Msza była bardzo uroczysta, noworoczna. Po powrocie pomogłam mamie nakrywać do stołu, bo na 13 miał przyjść brat z rodzinką na obiad noworoczny. Wszystko ładnie wyszło, dzieci były dość spokojne, nie łobuzowały za wiele. Rozeszliśmy się koło 16. Kilka minut później przyjechał Bartek i zabrał mnie do siebie na popołudniowe ciasteczko z rodziną. Spotkanie wyjątkowo mi się dłużyło, jakoś niezbyt dobrze się czułam, miałam wrażenie, że ciężko się nam rozmawiało, rozmowa nie płyneła swobodnie, dużo było męczących mnie momentów ciszy. Nie czułam się swobodnie, zresztą nigdy się tak tam nie czułam. Bartek prawie wcale się nie odzywał choć uśmiechał się dużo i wogóle był zadowolony. W sumie to dobrze że jest szczęśliwy, bo przecież o to chodzi w związku. Moje emocje wahają się, tym bardziej pod wpływem stresu, mam też wiele obaw o przyszłość z uwagi na moje schorzenia i na to, że rodzice Bartka o tym wogóle nie wiedzą. To był dość męczący dzień i dość intensywny w spotkania. W sumie to dobrze bo widziałam się tego dnia z najważniejszymi osobami w moim życiu aktualnie. Nowy Rok zainicjowany!

Obraz Susan Cipriano z Pixabay

karin