04.01.2020
Komentarze: 0
Wstałam o 7.30, wyszłam na dłuższy spacer, zjadłam śniadanie, poćwiczyłam na orbitreku, dodałam wpis na bloga. O 9.30 wyszłam z mamą do galerii, żeby kupić sobie coś ciepłego. Po drodze wstąpiłam do banku wnieść opłatę za telefon. Niestety odwiedziny galerii nie przyniosły rezultatu, nic nie mogłam znaleźć odpowiedniego dla siebie. Po powrocie zjadłam i udałam się do szperaczka, czyli ciucholandu oddalonego o ok. 20 minut od domu. Udało mi się wyszukać 4 sweterki, 3 cieńsze a jeden grubszy oraz spotnie w idealnym rozmiarze. Zapłaciłam za wszystko 50 zł - mniej niż za jedną nową rzecz z galerii! Gdy wróciłam posprzatałam trochę w kuchni, bo mama robiła ciasto, a potem zrobiłam sobie jajecznicę na obiad, bo akurat nic nie planowałyśmy na ten dzień. Potem czytałam i trochę pisałam, miałam jakieś złe myśli w głowie, a pisanie przyniosło mi ulgę. Na 17 przyszedł Bartek. Rozmawialiśmy trochę o weselach i o tym że nie ma obowiązku ich robić, że czasem lepiej odłożyć pieniądze na coś innego np mieszkanie. Osobiście jakoś nie ma we mnie potrzeby wesela, uważam,że lepiej zainwestować jak się ma oczywiście, pieniądze w mieszkanie, choćby małe, a nie wydawać na 2 dniową imprezę, o której się i tak zapomina po latach. Takie jest moje zdanie i już. Poszłam spać koło 23.00.
Dodaj komentarz