Komentarze (0)
Wstałam o 7. Medytowałam, spacerowałam. Po śniadaniu zmieniłam sobie pościel na lekką i cienką. Dopołudnia padało więc nie wychodziłam na balkon poza tym że wieszałam pranie. Dzwoniła Ola, rozmawiałam z nią chwilę. Koło południa złożyliśmy Mamie życzenia urodzinowe, dałam jej prezencik, drobiazg... Potem zjadłam i zabrałam się za książkę "Magia sprzątania", której nie czytałam kilka lat. Tak mnie wciągneła, że czytałam do wieczora, z przerwą na bieganie, obiad i telefony od Bartka. Umówiliśmy się na następny dzień na spacer, bo tata nie zgodził się na to żeby przychodził do mnie z uwagi na koronawirusa. Trochę myślałam nad tym co by było gdyby wirusa nie było, bo mielismy z Bartkiem zaplanowany wyjazd do Zakopanego na 3 dni... Tymczasem siedzimy w domach i nawet nie możemy normalnie się odwiedzać. No ale jakoś to trzeba wytrzymać. Gdyby tylko nie nachodziły mnie te wszystkie negatywne myśli, to byłoby dobrze...
Ostatne kwiaty na storczyku, mimo to pięknie się prezentują w strefie rodziny.