Wstałam o 9.00 tak jak obiecałam dzień wcześniej Bartkowi. Po śniadaniu posiedziałam trochę nad hiszpańskim, poczytałam trochę o gramatyce i nauczyłam się nowych słówek. Przed południem umyłam głowę, zjadłam ciasto, i z herbatą usiadłam przed kompem, żeby obejrzeć mszę. Zastanawiałam się czy nie iść do kościoła, bo w końcu została zniesiona czerwona strefa, ale stwierdziłam że to dopiero od następnego tygodnia. Po mszy zachciało mi się tańczyć, bo włączyłam hiszpańskie radio z mega pozytywną muzyką, która zachęca do poruszania pupą. Po obiedzie chwilę odpoczęłam, a potem zebrałam się, bo błam umówiona z koleżankami ze starego mieszkania na 16.00. Fajnie było odwiedzić stare śmieci i zobaczyć się w końcu z dziewczynami, po kilku miesięcach. Było miło, czas szybko płynął i musiałam się zbierać. Kiedy wróciłam jeszcze był Daniel z dzieciakami, więc posiedzieliśmy sobie, a potem i oni się zebrali i poszli. Wieczór miałam cały wolny dla siebie, bo Bartek miał imprezę rodzinną. Posłuchałam muzyki hiszpańskiej, potańczyłam, czytając książkę o feng shui. Zrobiłam małą zmianę w pokoju, bo przeniosłam lampkę z rogu w którym była nieużywana do rogu wiedzy, od razu ją zaświeciłam. Zobaczymy czy będzie to miało wpływ na zwiększenie mojej wiedzy czy chęci do nauki. Póki co mam wrażenie że od ostatnich kilku miesięcy głupieję i dziczeję. Poszłam spać po 22.00.