Archiwum 14 września 2020


wrz 14 2020 13.09.2020
Komentarze (0)

Wstałam o 9.00 tak jak obiecałam dzień wcześniej Bartkowi. Po śniadaniu posiedziałam trochę nad hiszpańskim, poczytałam trochę o gramatyce i nauczyłam się nowych słówek. Przed południem umyłam głowę, zjadłam ciasto, i z herbatą usiadłam przed kompem, żeby obejrzeć mszę. Zastanawiałam się czy nie iść do kościoła, bo w końcu została zniesiona czerwona strefa, ale stwierdziłam że to dopiero od następnego tygodnia. Po mszy zachciało mi się tańczyć, bo włączyłam hiszpańskie radio z mega pozytywną muzyką, która zachęca do poruszania pupą. Po obiedzie chwilę odpoczęłam, a potem zebrałam się, bo błam umówiona z koleżankami ze starego mieszkania na 16.00. Fajnie było odwiedzić stare śmieci i zobaczyć się w końcu z dziewczynami, po kilku miesięcach. Było miło, czas szybko płynął i musiałam się zbierać. Kiedy wróciłam jeszcze był Daniel z dzieciakami, więc posiedzieliśmy sobie, a potem i oni się zebrali i poszli. Wieczór miałam cały wolny dla siebie, bo Bartek miał imprezę rodzinną. Posłuchałam muzyki hiszpańskiej, potańczyłam, czytając książkę o feng shui. Zrobiłam małą zmianę w pokoju, bo przeniosłam lampkę z rogu w którym była nieużywana do rogu wiedzy, od razu ją zaświeciłam. Zobaczymy czy będzie to miało wpływ na zwiększenie mojej wiedzy czy chęci do nauki. Póki co mam wrażenie że od ostatnich kilku miesięcy głupieję i dziczeję. Poszłam spać po 22.00.

karin   
wrz 14 2020 12.09.2020
Komentarze (0)

Wstałam o 8, czyli godzinę wcześniej niż zwykle. Po śniadaniu zabrałam się za pieczenie ciasta, tym razem to był murzynek. Potem plątałam się trochę po mieszkaniu, a trochę oglądałam filmiki na YT. Koło południa zjadłam sobie sałatkę którą zrobiła mama. Potem zabrałam się za sprzątanie, nie było tego wiele. Szybko mi poszło. Zaczęłam czytać książkę o chorobach autoimmunologicznych, ale chyba jej nie dokończę, bo jest dość ciężka do czytania, a powoli przestaję mieć ochotę czytać o chorobach, wolę coś lżejszego ale wciągającego. Popołudniu po obiedzie przyjechał Bartek. Mieliśmy jechać do Szczawnicy, ale uznałam że na nią potrzeba więcej czasu, więc pojechaliśmy do Gródka. Pływaliśmy na rowerku wodnym! Było fantastycznie, nawet się aż tak bardzo nie bałam. Super doświadczenie. Na pewno tam wrócimy. Opłynęliśmy całą Małpią Wyspę a potem podryfowaliśmy. Cała godzina pedałowania robi swoje! Potem pospacerowaliśmy trochę i obejrzeliśmy zachód słońca. Wróciliśmy dopiero sporo po zmroku. Zjedliśmy kolację i eozmawialiśmy troszkę. Poszłam spać po 22.00

karin