Archiwum 06 grudnia 2019


gru 06 2019 05.12.2019
Komentarze (0)

Wstałam znów dość późno bo przed 9.00. O 10.30 kiedy skończyłam robić to co zwykle wyszłam na zakupy do supermarketu. Kupiłam mleko, herbatę, owoce, chciałam kupić mikołajki, ale akurat nie było ich, co wydało mi się dość dziwne. Wstępiłam też do kwiaciarni i kupiłam wstążeczkę do paczek mikołajkowych dla dzieci. Po powrocie biegałam 20 minut, a potem sprawdzałam na necie FB, pocztę. W południe mama poprosiła mnie o pomoc w kuchni, obierałam pieczarki a potem ścierałam je na tarce, w tym czasie mama przygotowała mięsko - gulasz i wstawiła do piekarnika. Później znowu na chwilę usiadłam do komputera. Przed 14 zadzwonił Bartek, rozmawiałam z nim chwilkę, bo przyjechał dzisadek z Olą, która od progu już robiła zamieszanie. Wspólnie odrabiałyśmy zadanie, bawiłyśmy się, aż do czasu kiedy nie przyszedł Kamil z babcią. Zjedliśmy obiad, a koło 17 przyjechał po dzieci Daniel. Gdy pojechali posprzątałam z mamą, po 18 zadzwonił Bartek. Ustaliłam też godzinę spotkania następnego dnia z Basią. Wieczorem czytałam z przerwą na kolację i rozmowę z rodzicami nt. CV które miałam składać do Newagu. Zaczęłam nową książkę Jodi Picoult pt. Iskra światła, czytałam aż do pójścia spać po 22.00.

Po rozmowie z rodzicami zazwyczaj źle się czuję, nie pomagają mi one za bardzo, są pełni wątpliwości w stosunku do mnie, wzbudzają niepokój, czuję się przez to słaba i niepewna, jakbym nie potrafiła podjąć sama decyzji, tylko liczyła na to że oni to zrobią za mnie, a przecież to moje życie i moja odpowiedzialność. Kogo bym nie spytała to każdy mi inaczej doradzi i powie, a to ja powinnam podejmować decyzje a nie inni ludzie, bo to ja będę zbierać konsekwencje i te dobre i te złe gdy się takie pojawią.

Obraz TeroVesalainen z Pixabay

karin