Komentarze (0)
Wstałam o 8.00. Aż do 10 początek dnia wyglądał tak samo jak przez ostatnie kilka dni. Po 10.00 siedziałam na necie, sprawdzałam oferty pracy, FB, na którym odkryłam jeden komentarz do postu dotyczącego polecanej książki, dostałam tez kilka lików. Cieszy mnie, że ruch na FB jest teraz większy. Myślę o dalszym powiększaniu liczby znajomych. Koło południa wróciła mama. Porozmawiałyśmy trochę. Potem przez ponad dwie godziny czytałam książkę o Wisłockiej z małą przerwą na zjedzenie zupy. Koło 15 wyszłam do biblioteki, a po niej udałam się na zabieg krio. Udało mi się pożyczyć książkę mojej ulubionej pisarki Jodi Picoult pt. Iskra światła. Nie mogę się doczekać jak zacznę ją czytać. Na zabiegu było tak jak poprzednio z tym, że nie miałam jakiejś weny do prowadzenie rozmów z ludźmi, byłam jakaś osowiała, spowodowane to było w moim odczuciu tym, że tego popołudnia zmieniałam leki hormonalne. Wróciłam tuż przez 18-stą, a z Bartkiem byłam umówiona na 18. Przyszedł punktualnie. Spędziliśmy miło wieczór, tylko ostatnia godzina poświęcona była przyluteniom, niewiele rozmawialiśmy, oboje byliśmy trochę zmęczeni. Umówiliśmy się na sobotę, tym razem spotkanie będzie miało charakter rodzinny - andrzejki. Trochę się denerwuję bo mam poznać kolejną nową osobę z rodziny. Poszłam spać sporo po 22.00.