Wstałam po 8.00. Po śniadaniu wybrałam się po wyniki z morfologii. Okazało się że nie ma wszystkich bo próbki były nie takie jak trzeba i miałam pobieraną ponownie krew. Po powrocie sprawdziłam wyniki, okazało się, że mam zaniżone poziomy żelaza i ferrytyny i to bardzo. Włączyłam już nawet bez konsultacji z lekażem żelazo przy południowym posiłku. Mam nadzieję że te moje samopoczucia są związane z tym a nie z lekami od psychiatry... Musi minąć kilka dni zanim poziomy żelaza się choć trochę uzupełnią. koło 13 gdy wróciła mama powiedziała mi o ładnych butach na mnie w galerii, postanowiłam od razu po nie iść, zobaczyć i ewentualnie kupić, pomimo niezbyt dobrego samopoczucia poszłam. Niestety okazało się, że były trochę za duże i mi spadały z nogi, przy okazji wstąpiłam do jeszcze jednego sklepu z ubraniami, dziwnie mi się w nim chodziło, po takiej długiej przerwie od chodzenia wogóle między ciuchami. Ale zaliczyłam odwiedziny sklepu. Po powrocie nie mogłam sobie znaleźć miejsca. Kiedy nie mam nic do robienia to się zaczynam irytować, denerwować. Ciężko mi się skupić na czytaniu, oglądaniu, jestem bardzo niespokojna wewnętrznie choć zewnętrznie wyciszona i spowolniona. Przed wyjściem zdążyłam obrać ziemniaki. Obiad zjedliśmy tak jak zwykle, po nim posprzątałam tak jak zwykle dokładnie całą kuchnię, rozmawiałam z Bartkiem ustaliliśmy że w niedzielę pojedziemy na Przechybę. Potem zabrałam się za prasowanie. Przy okazji oglądałam jakąś nową telenowelę. Wieczorem trochę zmusiłam się do czytania, chciałam chociaż z godzinę poczytać. W ciągu dnia dwa razy biegałam. Cały dzień towarzyszyło mi złe samopoczucie, ściśnienie umysłu jakby niemożność zebrania myli, czuję jakbym się odrywała od rzeczywistości i potrzebowała czegoś co mnie w niej zatrzyma.