12.04.2020
Komentarze: 0
Wstałam po 8.00. Przed 9.00 rozpoczęliśmy Wielkanocne Śniadanie. Tego dnia miałam wyjątkowo nieciekawy nastrój. Zauważyłam, że zazwyczaj w święta mam jakieś zjazdy emocjonalne. Nie wiem z czym to jest związane szczerze mówiąc. Dzień bardzo się dłużył, a ja nie mogłam sobie jakoś znaleźć miejsca. Nie mogłam się na niczym skupić, jedynie na moich negatywnych myślach i smutku wypełniającego mnie po brzeg. Biegałam 2 razy, bo nie wychodziłam nigdzie na spacer. Rozmawiałam telefonicznie z Olą i Bartkiem. Dostałam też kilka smsów z życzeniami. Popołudniu poczułam się trochę lepiej i myśli ustąpiły może dlatego, że zażyłam magnez.Wieczorem czytałam książkę Rodzinna karuzela, którą dostałam w 2006 roku od brata na urodziny. To bardzo trudna książka, czytałam ją tyle lat temu. Zadzisiające że interesowałam się takimi tematami trudnymi już wtedy, bo to psychologiczna pozycja.
Przypomniałam sobie o pewnej metodzie na pokonywanie problemów. Pisanie w dzienniczku. Chyba sobie założę taki zeszyt w którym będę pisać ile razy najdą mnie wyjątkowo złe myśli. Można pisać w formie rozmów z samym sobą. Stajemy się tym samym dla siebie terapeutą. Podobno ta metoda bardzo dobrze się sprawdza w niektórych przypadkach. Prowadzę taki niby pamiętnik na komputerze i czasem w nim piszę jak mi źle, ale też jak mi dobrze, takie moje refleksje od czasu wakacji, chyba lipca. Ale to jeszcze nie to samo, bo w tej metodzie ważne jest aby pisać własnoręcznie. Muszę poszukać jakiegoś zeszytu, bo w supermarkecie takiego raczej nie znajdę...
Dodaj komentarz